06.09.2015
Zasiałam nasiona walki w sobie
Myślami, które zło sądziły
Galopem buntu poprzez ciało
Łagodne ziemie me bruździły
I łany zbóż mych falujących
pomięły uczuć nagłych burzą
Kopyta wściekle tratowały
Gardziły Niepomne Serca Róży
Grzyw rozszalałych ucichły fale
Chrapy wróciły do rytmu cichego
I serce smutno zapłakało
nad rozburzeniem Ładu Boskiego
Dzikiej Natury rzeką porwana
Spłynęłam z nurtem piany bałwana
I oczy moje gromy ciskały,
a słowa siekły, kamienie rzucały
A gdy burz wichry się wyszumiały
Gdy słów szerszenie żądła wydały
Ciszy nastała smutna polana
Złamane kłosy, liście zdeptane
Gdy Jezus piaskowi osąd zostawił
Cudzołożnicy, na grzechu złapanej
By Ziemi spokojnie toczące się koło
Plon jej zwróciło a nie ludzkie czoło
Wróciły do mnie myśli gniewnych sępy
Szarpiąc me ciało, ciągnąc je w odmęty
Ręką bliźniego kamień rzucony
Z mego ogrodu był wyłowiony
I przyszła mądrość z bólu wielkiego
Nie lgnij do bólu jako do swojego
Źródłem płyń czystym i niewzruszonym
Cierpliwie Czekaj aż wzejdą plony
Serce zna Prawdę, rozróżnia owoce
Skrzydłami Wolności od Sądu łopoce
O pomstę do Niebios nigdy nie woła
Wybiera Ciszę zamiast plonów czoła
Serce swą Prawdą szemrze spokojnie
Karmi nią kamienie co przeciwne wojnie
Cichością spowite Matki Ziemi Kości
Toczą się niezmiennie ku Sprawiedliwości
Myślami, które zło sądziły
Galopem buntu poprzez ciało
Łagodne ziemie me bruździły
I łany zbóż mych falujących
pomięły uczuć nagłych burzą
Kopyta wściekle tratowały
Gardziły Niepomne Serca Róży
Grzyw rozszalałych ucichły fale
Chrapy wróciły do rytmu cichego
I serce smutno zapłakało
nad rozburzeniem Ładu Boskiego
Dzikiej Natury rzeką porwana
Spłynęłam z nurtem piany bałwana
I oczy moje gromy ciskały,
a słowa siekły, kamienie rzucały
A gdy burz wichry się wyszumiały
Gdy słów szerszenie żądła wydały
Ciszy nastała smutna polana
Złamane kłosy, liście zdeptane
Gdy Jezus piaskowi osąd zostawił
Cudzołożnicy, na grzechu złapanej
By Ziemi spokojnie toczące się koło
Plon jej zwróciło a nie ludzkie czoło
Wróciły do mnie myśli gniewnych sępy
Szarpiąc me ciało, ciągnąc je w odmęty
Ręką bliźniego kamień rzucony
Z mego ogrodu był wyłowiony
I przyszła mądrość z bólu wielkiego
Nie lgnij do bólu jako do swojego
Źródłem płyń czystym i niewzruszonym
Cierpliwie Czekaj aż wzejdą plony
Serce zna Prawdę, rozróżnia owoce
Skrzydłami Wolności od Sądu łopoce
O pomstę do Niebios nigdy nie woła
Wybiera Ciszę zamiast plonów czoła
Serce swą Prawdą szemrze spokojnie
Karmi nią kamienie co przeciwne wojnie
Cichością spowite Matki Ziemi Kości
Toczą się niezmiennie ku Sprawiedliwości
Jest Pieśń
Nie do usłyszenia
Przez ucho
A jednak ją słyszę
Czuję przez skórę
Jak wrażliwie
Przenika Ciszę
Otula serce
Najczystszą czułością
Wibruje eterem
Najświętszej miękkości
Ona jest przy nas
I zawsze była
Największe mroki
Do siebie tuliła
I żadne słowo
Jej nie wypowie
Bo ona pomiędzy
Słowem a Bogiem
Ona na Ciebie
Wciąż czeka w Ciszy
Kiedy zamilkniesz
To ją usłyszysz
I załka serce
Wielką wdzięcznością
Za otulenie
Światła lekkością
Wycisz się w sobie
Dobry człowieku
Aby usłyszeć
Pieśń która
Czeka.
Nie do usłyszenia
Przez ucho
A jednak ją słyszę
Czuję przez skórę
Jak wrażliwie
Przenika Ciszę
Otula serce
Najczystszą czułością
Wibruje eterem
Najświętszej miękkości
Ona jest przy nas
I zawsze była
Największe mroki
Do siebie tuliła
I żadne słowo
Jej nie wypowie
Bo ona pomiędzy
Słowem a Bogiem
Ona na Ciebie
Wciąż czeka w Ciszy
Kiedy zamilkniesz
To ją usłyszysz
I załka serce
Wielką wdzięcznością
Za otulenie
Światła lekkością
Wycisz się w sobie
Dobry człowieku
Aby usłyszeć
Pieśń która
Czeka.
ANIOŁ MIŁOŚCI
Wiersz z ukrytym szyfrem
styczeń 2008 r.
Tomek Ćwiek
TylE MIL KAtując się przemierzyłem po bezdrożach bezczasowości
Tyle wrzecion czasu przeciąłem żeby zrozumieć kim jestem
SpIS TO TAki miałem mych grzechów, wcielając się bezustannie
Wszędzie tam spotykałem Ciebie, istotę z mgły utkaną
I spoglądam teraz w Twoja twarz
Słońce OŚWIETLA JĄ CAłą światłem miłości czystej
Twoje oczy kolorami tęczy się mienią, a kiedy się uśmiechasz zakwitają kwiaty
Miedzy baronem potępienia wsZAK A MARKIzem miłości wybierać nareszcie nie muszę
Bo wiem, że miłość zawsze mrok zwycięży
ŚpiewaM O JEJ potędze pieśń odzyskanej świadomości
Niszczę ostatnie barykady, aby miłości prawdziwej zasmakować miodu
Taki mióD U SZYbującego orła widziałem, jak przemierzając przestworza
Chwalił Źródło i hymn pochwalny nucił
Widzę już wyraźnie jak zostajesz przy mnie
Ty dusza tak mi bliska, że tęsknię za Tobą nawet, gdy przy mnie jesteś
I spoglądam znów w Twoją twarz, teraz widzę wieczność
TylE MIL KAtując się przemierzyłem po bezdrożach bezczasowości
Tyle wrzecion czasu przeciąłem żeby zrozumieć kim jestem
SpIS TO TAki miałem mych grzechów, wcielając się bezustannie
Wszędzie tam spotykałem Ciebie, istotę z mgły utkaną
I spoglądam teraz w Twoja twarz
Słońce OŚWIETLA JĄ CAłą światłem miłości czystej
Twoje oczy kolorami tęczy się mienią, a kiedy się uśmiechasz zakwitają kwiaty
Miedzy baronem potępienia wsZAK A MARKIzem miłości wybierać nareszcie nie muszę
Bo wiem, że miłość zawsze mrok zwycięży
ŚpiewaM O JEJ potędze pieśń odzyskanej świadomości
Niszczę ostatnie barykady, aby miłości prawdziwej zasmakować miodu
Taki mióD U SZYbującego orła widziałem, jak przemierzając przestworza
Chwalił Źródło i hymn pochwalny nucił
Widzę już wyraźnie jak zostajesz przy mnie
Ty dusza tak mi bliska, że tęsknię za Tobą nawet, gdy przy mnie jesteś
I spoglądam znów w Twoją twarz, teraz widzę wieczność
SEN
Tomek Ćwiek
MIAŁEM KIEDYŚ PIĘKNY SEN TAK PIĘKNY, ŻE AŻ NIEREALNY
WIDZIAŁEM ZIEMIĘ PEŁNĄ ŻYWYCH KOLORÓW I PIĘKNA
CZŁOWIEK NIE BYŁ CZŁOWIEKOWI WROGIEM LECZ PRZYJACIELEM
ZWIERZĘTA NIE BAŁY SIĘ LUDZI LECZ BYŁY NAM BRAĆMI NAJMILSZYMI UMIELIŚMY Z NIMI ROZMAWIAĆ I DOCENIAĆ ICH INTUICJĘ
WIDZIAŁEM LASY ZIELONE I CZYSTE BŁĘKITNE NIEBO
LUDZIE ROZUMIELI ŚWIAT ROŚLIN I SZANOWALI NATURĘ
RZEKI I MORZA MIAŁY KOLOR KRYSZTAŁU A OCZY DZIECI KOLOR SZCZĘŚCIA SERCA LUDZI BYŁY OTWARTE A TWARZE PROMIENIAŁY ŚWIATŁEM
NIE BYŁO ŻADNYCH NAKAZÓW I OCENIANIA A WSZYSTKO STAŁO SIĘ JEDNOŚCIĄ ZAISTE PIĘKNY TO BYŁ SEN TAK PIĘKNY ŻE AŻ REALNY
ZAPOMNIAŁEM
Tomek Ćwiek
ZAPOMNIAŁEM PO CO PRZYSZEDŁEM NA TEN ŚWIAT
ZAPOMNIAŁEM DO CZEGO ROZUM SŁUŻY
ZAPOMNIAŁEM ŻE INNY CZŁOWIEK TO TEZ MÓJ BRAT
ZAPOMNIAŁEM ŻE TRZEBA BUDOWAC, NIE BURZYĆ
ZAPOMNIAŁEM ŻE ZWIERZĘTA TO PRZYJACIELE MOI
ZAPOMNIAŁEM ŻE ROŚLINY TEZ CZUJĄ
ZAPOMNIAŁEM ŻE PRAWDA NIE BOLI
ZAPOMNIAŁEM ŻE ZIEMIA JEST MATKĄ MOJĄ
ZAPOMNIAŁEM CO TO JEST BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ
ZAPOMNIAŁEM ZE DZIECI PRAGNĄ CZUŁOŚCI
ZAPOMNIAŁEM ŻE TKWI WE MNIE BOSKA SIŁA
ZAPOMNIAŁEM ŻE ISTNIEJĘ DZIĘKI MIŁOŚCI I KIEDY WRESZCIE PRZYSZŁO PRZYPOMNIENIE… ZAPOMNIAŁEM ŻE ZAPOMNIEĆ CHCIAŁEM
BURZA W LESIE
Tomek Ćwiek
WIATR GRA SWĄ KOLOROWĄ MUZYKĘ I TAŃCZY NA ŹDŹBŁACH TRAWY CZEKAJĄC NA PIERWSZE KROPLE DESZCZU
DRZEWA BRONIĄ SIĘ PRZED ZALOTAMI BURZY KTÓRA OPLATA JE NICZYM TAJEMNICZA NIMFA TAŃCZĄCA SWÓJ TANIEC MIŁOSNY
SARNY W SWOIM DOSTOJEŃSTWIE PRZEMYKAJĄ PO ZIELONEJ DARNI MKNĄC JAK IKAR KU GASNĄCEMU SŁOŃCU
PTAKI ŚPIEWAJA SWĄ PIEŚŃ POCHWALNĄ LATAJĄC POMIĘDZY KASKADAMI MOKRYCH LIŚCI
PODZIWIAJĄ SPEKTAKL
INTUICJA
Tomek Ćwiek
TAKA JEST TAJEMNICZA I SKRYTA
CHOCIAŻ POTRAFI WALCZYĆ O SWOJE
GDY RANEK DOTYKA MNIE SWOIM JASNYM LICEM
ONA TEZ SIĘ BUDZI ZE SNU
STARA SIĘ BYM POCZUŁ JEJ PONĘTNE SPOJRZENIE
CHCE BYĆ ZAUWAŻONA I DOCENIONA
CHCE ABYM TYLKO JEJ UFAŁ
BYM TYLKO Z JEJ LICZYŁ SIĘ ZDANIEM
LECZ MIMO TO NIE JEST ZABORCZA
A JEJ DELIKATNE WOŁANIE
DZWIĘCZY MI NICZYM KRYSZTAŁOWY DZWONECZEK
W MOICH MYŚLI OTCHŁANI
NIERAZ JUŻ CZUŁA SIĘ OPUSZCZONA I ZAPOMNIANA
DLATEGO TERAZ GDY ZNÓW JĄ ZAUWAZYŁEM
GDY RAZEM ZATAŃCZYLIŚMY NASZ MAGICZNY TANIEC
STARA SIĘ NIEŚMIAŁO PRZYPOMINAĆ MI O SOBIE
TAKA JUŻ JEST TAJEMNICZA, SKRYTA
LECZ MĄDRA I CZYSTA
MOJA INTUICJA
Tomek Ćwiek
W MOJE ŻYCIE KTOŚ WSZEDŁ W ZABŁOCONYCH BUTACH I PORANIŁ CIERNIEM CZERWONEJ RÓZY MOJE SERCE
RÓŻA BYŁA PIEKNA LECZ JEJ OSTRE KOLCE ZADAWAŁY MI CORAZ TO NOWE RANY
MOJE PORANIONE SERCE POZBAWIONE ELIKSIRU MIŁOŚCI ZDAWAŁO SIĘ SPADAĆ W CZARNĄ OTCHŁAŃ KTÓRA OGARNIAŁA MNIE ZEWSZĄD
SERCE KRZYCZAŁO W MATNI ROZPACZY
SERCE BOLAŁO MIOTAJĄC SIĘ CIAGLE
I NAGLE ROZBŁYSK ŚWIATŁA UJRZAŁEM …
PRZYSZŁO ZROZUMIENIE
ROZUMIEM TERAZ ŻE BÓL SAM STWORZYŁEM ABYM MÓGŁ POZNAĆ JAK SMAKUJE ODDZIELENIE
MOJE SERCE JEST TERAZ SPOKOJEM
MOJE SERCE TO ŚWIATŁO I MIŁOŚĆ
Bliźniaczy Płomień
Tomek Ćwiek
Wiem już dlaczego tak często spoglądałem w niebo nocą, Szukałem tam Ciebie
Wiem dlaczego tęskniłem za piękną zamgloną postacią
dlaczego lubiłem słuchać śpiewu ptaków, podziwiać tajemnice lasu
oglądać zachody słońca, śnić na jawie i marzyć we śnie
Dlaczego wsłuchiwałem się w rytm swojego serca,
podróżowałem do swojego wnętrza i szukałem prawdy.
Rozdzieliliśmy się tysiące lat temu, aby doświadczać oddzielenia
i szukać siebie
Odnajdowaliśmy się i rozstawaliśmy,
napotykając lawinę przeszkód
W każdym życiu spotykaliśmy się, aby być razem,
lecz nie starczało nam odwagi i wytrwałości.
Podążaliśmy przez czasoprzestrzenie, wymiary
zawsze obok siebie, blisko, ale jednak nie do końca razem
Nasze rozdzielenie było przez nas samych zaprojektowane,
jednak z wolnej woli i wyboru
Teraz gdy odnaleźliśmy się u progu przejścia w czwarty wymiar,
wiem że będziemy już razem na zawsze
Może dla całego świata jesteś mało ważna,
ale dla mnie jesteś całym światem i wiem, ze kochać się będziemy już zawsze
Nawet jak rozpłyniemy się w boskim świetle, też Cię będę kochał
Ciebie, mój Bliźniaczy Płomień
DLA EMILKI
Tomek Ćwiek
Jeżeli moja miłość spiewać by umiała
Spiewałaby piekne arie przy blasku księzyca
Jeżeli moja miłość latac by umiała
pofrunęłaby jak orzeł, co lotem zachwyca
Jeżeli moja miłość grać by umiała
Wygrywałaby melodię w rytm serc naszych bicia
A gdyby moja miłość pływać umiała
Popłynęłaby wraz z Tobą przez ocean życia
DLA TOMKA
Najdroższy Ocean Twej czułości wciąż budzi zdumienie
Jest dla mnie kołyską, bólu ukojeniem
Mamy cały wszechświat, siebie do poznania
I stworzymy wspólnie krainę kochania
BEZ TYTUŁU
2013
Słodycz Miłości nie potrzebuje dziegciu
dla dopełnienia
bo ona w sobie bieguny Jednoczy
Miłość silniejsza niż wszystko na świecie
choć tak łagodnie patrzy Jej z oczu
Miłość Ci klapsa w tyłek wymierzy
zawsze z Miłości, gdy w inny sposób, uparty ośle
nie chcesz zobaczyć swojej Boskości
Miłość daje Ci znać o Sobie stale
ale
ponieważ objąć nie zdołasz Jej wielkości
w malutkich rzeczach do Ciebie przychodzi
które hologramami są, lustrami Całości
Prezenty od Miłości
wplecione są w warkocz Twego doświadczenia
tak więc, słodki Boże
gwoli przypomnienia
pamiętaj o ...Wdzięczności! :) ♥
2013
Dlaczego mam nie mówić o swoim Pięknie?
Wychwalam je pod niebiosa
Bo to nie moje Piękno
A Boskości, która przepływa
przeze mnie
Rzeka Życia
Delikatna, Wrażliwa
Kochająca
Bóg płynie we mnie
Jest Falą w moim Sercu
Doświadczam jej z Wdzięcznością
Doświadczam Piękna Mej Istoty
Która łagodnie mnie przytula
Przekraczam granice mojego ciała
Jestem jeszcze dla siebie niezbadaną Krainą
którą przeczuwam zaledwie
Trwam w tym, kim Jestem Teraz
błogostan Akceptacji
Wiem, że Boski Silny Aspekt przyjdzie
naturalnie, bez napięcia
we właściwym czasie
gdy docenię w pełni to, Kim Jestem Teraz.<3
13.08.2016
Przez dziurkę od klucza
Z mroku wypłynęłam w jasność
Z hałasu w pustynną ciszę
I miliardy gwiazd zamigotały
W złotych ziarenkach piasku
Łącząc Ziemię z Niebem
Duch Pustyni objawił mi się
Stań się cicha jak mój
Drewniany Kostur
I stałam się
A wówczas On wypełnił mnie
Złotym Światłem Zrozumienia
I ujrzałam w Rodzeństwa mego
Niezliczonych oczach, które migoczą
Na Płaszczu Nocy i Ziemi Piaskach
Jednego Boga
Który w Oczach Tych
Pozapalał Gwiazdy
17.09.2016
Puk puk, puk puk
Serce jak zwinięta
W pięść dłoń
Wciąż stuka w niewidzialną bramę
Puk puk, puk puk, puk puk
Wali desperacko
Ja pukam
Otwórz się Sezamie
I tylko echo wołań tych
Unosi się w przestworzach
Zawarte głucho bramy
Gdyż wciąż nie nadeszła pora
Kołaczesz serce
Rzucasz się
W konwulsjach
Jak ryba bez wody
Zanim otworzą
Upewnią się
Od jakich źródeł
Zaznać chcesz ochłody
Wąska ta brama
Musisz iść sam
Bez szeptów przodków
We krwi
Stukaj więc serce
Święty rytm graj
By zmazać
Przodków podszepty
Ucichnij światłem
Światłem się stań
Wtedy otworzą się
bramy
Kroplą, co drąży skałę
Się stań
Lecz czystą jak łza
Amen
14.09.2016
Zanim siebie opuszczę
Zdążyć muszę pokochać
Wszystkie przestrzenie nieczyste
Tak dalekie od Boga
Zanim siebie zostawię
Objąć muszę czułością
Błędne ścieżki, po których
Szłam dotknięta ciemnością
Zanim siebie odstawię
Na tor boczny istnienia
Wybaczyć muszę sobie
Siebie i innych ranienie
Dotknąć serca miękkością
Wszystkich ostrych kamieni
Którymi rzuca wciąż we mnie
Szczere do bólu sumienie
Objąć spojrzeniem świetlistym
Całą swoją głupotę
Wybaczyć lotosowi fakt
Że wynurzył się z błota
A kiedy już w świetle Prawdy
Zobaczę wszystko nareszcie
Odpłyną wszystkie myśli
Brzemienne bolesną treścią
Popłynę z wiecznym prądem
Falą miłości niesiona
Świadoma że jesteśmy
Przestrzenią nieskończoną
Powietrzem pełnym czułości
Słodyczą Boskiej Jedności
Wolnością od słow zamętu
Od krat oddzielnej bytności.
13.09.2016
Zanurz się w Matki Ziemi głębiny
Gdy z rytmem Jej się połączysz
Odnajdziesz tajemną jaskinię
Świątynię Pierwotnej Bogini
I ciała swoje zwiń w spirale
Pramatka owinie je aksamitnym szalem
Muszlą stań się i słuchaj
Spokoju, którym ci szepcze do brzucha
Oddaj Matce Ziemi swe ziemskie powłoki
Zrzuć skórę, złotym ziarnem stań się
Sercem natchnij oddechu obłoki
Niechaj Święta Ciemność pochłania twe mroki
O gwiazdach przypominają ci palców twych promienie
I o gwiazdach śnij wtulony w Pramatki korzenie
Niech do snu cię kołysze
Ta, która świętą niesie ciszę
Głowę swoją ufnie złóż na Jej łonie
Ona w twoje włosy zanurzy swe dłonie
I cebulek światełka połączy z powrotem
Z gwiazdami w niebiosach, otworzą się wrota
I splotą się twe myśli z rozgwieżdżonym niebem
I w jedno się stopisz z kosmicznych ciał śpiewem
Zabrzęczą na powrót miedzie, srebra, złota
Połączy dwa światy wieczna twa istota.
10.09.2016
Jestem a miliardy luster
Odzwierciedlają to istnienie
I powraca do mnie miliard odbić
Raz różą, raz kamieniem
A gdy już całkiem ucichnę
Boże w sobie, cóż wówczas
Zwierciadłem Wody Czystej
Do mnie powiesz
Czy nadal tak boleć będzie
Gdy w szkła okruchach ostrych
Odbicia samotnych, bez mam dzieci
Czy ogłuchnę jak pień na cierpienie w świecie
Ach Boże, Ty nie pozwolisz
Na tępą głuchotę, na nurzania ekstazy
Gdy świat we krwi
Gdy zmieszany z błotem
Uczyń ze swego naczynia
Zwierciadło Słoneczne
Które Promienie odbija
Twej Miłości Wiecznej
Wygaś do cna wszelkie
Płomienie nieświęte
Aby w Ciszy rozpuszczać
Cierpienia odmęty
7.09.2016
A jakie znaczenie ma to, co na powierzchni wiruje
Co raz dziegciem cię skarmia, raz słodkim miodem częstuje
Jakie znaczenie mają upadki twoje i wzloty
Które wiatr zmiecie z piaskiem w pustynię życia z powrotem
Jakie znaczenie mają plany palcem na wodzie pisane
Które kręgami odpłyną w niebyt i zleją się z oceanem
Jakie znaczenie ma twoje pazurami siebie wydzieranie
Tej wiecznej przestrzeni świadomej, czekającej na Poznanie
Znaczenie rodzi się w Ciszy, gdy hałas słów krukiem odleci
Wówczas dotykasz tej Prawdy, co Złotem Wieczności świeci
03.09.2016
Zapomniałeś kochanie
Krainy Wiecznego Ducha
A kiedy ci je przypomnieć
Śmiejesz się, nie chcesz słuchać
Bawić się wolisz
Węglem Świętym Ziemiom wydartym
A mógłbyś stać się Diamentem
Zbrukane odłożyć karty
Patrzeć wolisz w przestrzenie
Przed tobą się rozciągające
A patrzeć mógłbyś w górę
W Najświętsze Złote Słońce
Słuchać wolisz cymbałów
Rytmem nieświętym tańcować
A mógłbyś w Ekstazach Świętych
Muzyką Serca wibrować
Dotykać wolisz cieleśnie
Z pożądań ogniami harcować
A mógłbyś żądz swoich bagno
W Tęsknotę za Duchem czarować
Smakują tobie najbardziej
Owoce z drzew spróchniałych
A mógłbyś w oddaniu świętym
Pić Nektar z Boskiej Czary
Miej uszy do słuchania
Miej oczy do patrzenia
Miej Serce do odczuwania
Odwagę do Przemienienia
I stań się Człowiekiem Niebiańskim
Wbij sztylet w ognie nieświęte
Przywołaj Płomieniem Tęsknoty
Posłańców Źródeł Nietkniętych.
02.09.2016
Zawieszony w kamienicy
Podniebnej karocy
Siedział Staruszek
Światło gwiazd całując
Wśród tajemnic nocy
I pióra gołębi białych łowił
W rąk swych wędki
A one z gwiazd doń wpadały
Na ciche pogawędki
W biel włosów się wplatały
Srebrem w Księżycu lśniły
I Staruszkowi do snu
Podniebnie szeleściły
I czule mówiły do niego
płateczki pelargonii
A on twarz dobrą chylił
Do ich ziemistych woni
Aż przyszedł razu pewnego
Biały Posłaniec Świetlisty
I zabrał Staruszka z karocy
Prosto do Gwiazd Promienistych
I pożegnały Dziaduszka gołębie
perlistym gruchaniem
A pelargonie zaniosły
Się rosy porannej łkaniem
I już nikt nigdy nie ujrzał
W podniebnej z cegieł karocy
Staruszka, który z gwiazdami
Rozmawiał cicho wśród nocy.
.01.09.2016
A gdy dosięgnie rzek twoich
Cisza z Sokołem na szczycie
Słońce rozpuści stopniowo
Wszystko, co złudnym jest życiem
I stopią się w słodkiej czułości
W jedną pieśń twoje głosy
A wszystkie echa twych myśli
Złotem popłyną w niebiosa
I ciał twoich kręgi wszelakie
W Złotach tych będą brodzić
Duchem natchnione połacie
Tęczowe światy rodzić
I bliżej będziesz jeszcze
Tych Cisz, do których tak tęsknisz
A które całują powierzchnie
Krain Prawdziwie Królewskich
I Sokół na szczycie zasiądzie
Na promienistych koronach
Nektarów złocistych miody
Spłyną, gdy siebie pokonasz.
19.08.2016
Obecność
Drzewem jestem a wewnątrz mych arterii
Życie bezgłośnie toczy swe soki
Wiatr oddechu bezszelestnie przenika komnaty
Mego serca, próbuje wpleść się szmerem w koronę
Lecz nie ma liści, w których mógłby szeptać
Korona odbija się w lustrach korzeni
A korzenie w zwierciadłach korony
I tak kłaniają się sobie nawzajem
W Ciszy, którą tylko Równowaga zna
Żywą Modlitwą będąc ku czci Ojca- Matki
23.06.2016
Spotkali się na Ekstazy Szczytach,
na ciał łąkach wonnych
On bystry, lotny, górny,
Przestrzeni Pan Chmurnych
Ona dolna, ziemna, powolna i stała,
Tajemna Bogini, cierpliwa jak skała
On nurzał się w jej głębiach, obniżał swe loty
Ona z nim wzlatywała do nieba z powrotem
On w niej Dom odnalazł, schronił się w niej cały
Ona Światło wchłaniała Krain Pełnych Chwały
On Słowem Jasnym Zapładniał Krainy Jej Wilgne
Ona Go przyjmowała w Światy swe Przymilne
On Całował Ją, pieścił Tchnieniem swoim lekkim
Ona Jego objęła Puchem Ramion miękkich
On Na Nowo ją stwarzał wzrokiem zachwyconym
Ona W Siebie przyjęła Płomień Rozżarzony
I tańczyć jęli taniec piękny i gorący
Wiecznym Ogniem Źródła najjaśniej Płonący
Zaślubiona Jemu, On Jej Poślubiony
Powrócili do Jedni, w Prapradawne Strony
13.08.2016
Poznaj Złotą Zasadę
Prawdę, która Cię wyzwoli
Pracuje ona zarówno w Tym, co
Wielkie jak i w tym,
Co nieskończenie Małe
W świecie, w którym
Dzień i Noc
Słońce i Księżyc
Miłość i Lęk
Istnieje również
To, co
Ważne- Istotne
I to, co
Nieważne- Nieistotne
Błogosławiony Ten, który
Złoto Istotnego rozpoznać potrafi
A Blask Złota opromieniać będzie
Wszelką jego Aktywność
Błogosławiony Ten, który
Tombak w Nieistotnym rozpoznać potrafi
Będzie go omijać Aktywnością
Swoich Myśli, Uczuć i Czynów
Istotne niesie Miłość, Błogość i Życie
Nieistotne niesie Chaos, Cierpienie i Śmierć
Gdy cierpisz jest to skutek Twego
przeszłego lub aktualnego ciążenia ku
Temu, co Nieistotne
Zwróć oczy ku Temu, co Istotne
I Zrealizuj
Święte Złoto Swego Istnienia
10.08.2016
Co to za świat,
W którym osierocone ludzkie dzieci
Na brudnych ulicach zalegają
Jak nikomu już niepotrzebne
Kolorowe śmieci
Co to za świat
W którym z ludzkiego ciała świątyni
Pozostają z głodu tylko
Suche gałęzie kości
Wiatr im oddychać pomaga
Sępom ku radości
Co to za świat
W którym złośliwość jest cnotą
A człowiek od człowieka oddzielony
Łakomstwem wyższości, umysłu bielmem, głupotą
Co to za świat
W którym Matki Natury Piękno
Kala -walki o byt gdzie
Wygrywa Najsilniejszy- Piętno
Co to za świat
W którym aby żyć
Musisz życia pozbawiać
Zagładą innych królestw
Się żywić: jeść je, trawić
Cuchnącą, przetworzoną śmierć wydalać
Co to za świat
W którym ludzie
Tak bardzo zapomnieli
Że Złoto Tęsknoty Za Najwyższym
Na drobne żądze rozmienili
Istnieje też Inny Świat
Światłem Wieczności Natchniony
Zwany przez Mędrców od wieków
Królestwem Nieruchomym
Kwitną w Nim wiecznie żywe
Serc Ogrody Różane
Powrócisz do nich gdy sobie przypomnisz
I nic silniejsze nie będzie od
Tej Tęsknoty w Świętej Miłości Skąpanej
31.07. 2015
Feniks
2015
Zeskrobuję z siebie dłutem życia wyrzeźbione wzory
Zeskrobuję koronkami słów wydziergane na miarę stroje
Słowa podoklejane jak papierowe ubranka dla papierowej lali
To, co nieprawdziwym życiem rosło, bujnym grzybem iluzji
Który udaje kolorowe kwiaty
Słowa pasterzem są dla owiec
Słowa pasterzem również dla tych, którzy ścieżką własną chcą podążać
Lecz żeby odnaleźć Sacrum w labiryncie, musisz pozwolić odejść pasterzowi
Zostajesz twarzą w twarz z Ciszą Iskry w Tobie, która Jest Różą
Zostajesz sam na sam z Sobą, który jesteś Wszystkim
W Ciszy Serca dokonuje się Alchemia, gdy pozwolisz odejść
Tak bliskim dotąd Słowom, odpaść
Wszystek dla świata umrzeć, Głos swój zdławić
Gdy brzmi fałszywie
Dla uszu wrażliwych Świata Prawdziwego
I na nowo powstać ze świata marnego popiołow
W akcie samospalenia diament wytopić
Jak Feniks, na Skrzydłach Ognistych
Wzbić się do Prawdziwego Życia
Czuciem Tkanego...
14.07.2016
Powiedziała mi psychologia,
że ponad wszystko ważny jest
Instynkt stadny- on oznaką zdrowia
A człowiek jako zwierzę zbiorowe,
do grupy ciągnąć winien
Trenować swą głowę,
by innym się podobać, z innymi się bratać
Bo strata innych końcem
będzie jego świata
Lecz jest coś, czego psychologia
nie wie, bo to umysł przekracza
Jest Miłość tak Gorąca, że gotowa
Na utratę ludzkiego świata
I gotowa w szufladę wejść nawiedzonego
szaleńca, dziwaka, szurniętego, odrzuconego
By móc ze Studni Niezatrutych pić wodę,
By Jedności z Duszą Swoją czuć swobodę
By Ścieżką Tylko Swoją do Najwyższego kroczyć
Bo nie ma nic gorszego, niż nie móc Samemu Sobie spojrzeć w Oczy
06.07.2016
I choć dziobać was będą bez litości
Czarne kruki nasłane na was przez tych, którzy nie poczuli
Wy wciąż Prawdę Swego Serca głoście
Ziarno Prawdy wzrośnie i Miłością świat otuli.
26 czerwca 2016
O Tajemnicy mego Serca,
Która na usta nie możesz wypłynąć
Bo mową innych nie mówisz rodzimą
A Ciszę tkasz krystalicznie
O Różo, która zakwitasz w Serca mego Komnatach
Me życie w coraz to uboższych chadza szatach
A Źródło w Duszy coraz mocniej bije
O Ścieżko ma samotna
Tylu zatrzasnęło na Świat Żywy swoje okna
A krzyż dźwigać chętnych tak niewielu
O Duszy mej Klejnocie
Szybujemy w podniebnym Orła Locie
A usta milczeniem zaklęte
Czerwiec 2016
Morze z szumem przyniosło
Wiadomość w wodny rulon zwiniętą
I roztrzaskało się o brzeg z hukiem
To, co uważałam za Świętość
I wyszarpało swa nić butnie
Z Tkaniny Jedności,
Dziecię Światła, Misterny Splot Palców prując
Ku Ciemności
A Słońce na to wciąż cierpliwie świeciło
Od zarania nauczone w Upadek sączyć Miłość
Prawdę Domu na jednej, dumę na drugiej kładą szali ci, którzy
Jedność przybyli ocalić
Nurzają sie w Mrocznych Odplywach
Światło Domu gasząc w wolnej woli zrywach
I Święta Domu Pamięć w gęstym topią szlamie
Czynów hardych, których Tęsknota nie złamie
I bije, dumnie pierś rozdymając,
Serce, mroku coraz pełniejsze,
Głupca który Jedność poświęcił
By wydać się ważniejszym
kwiecień 2016
O Szybujący Orle, o wiatr oparty swobodnie
Dryfujesz, wsłuchany w Ducha Gór przepastny oddech.
Różany Nektar zachodów Słońca spijasz
Ogniste Chmury ciałem swym przebijasz
A gdy Ramiona Matki Ziemi od płaczu się kołyszą
Ty otulasz Jej łkanie Pełną Majestatu, Świętą Ciszą
O Orle wsparty o szczyty gór niebotyczne
Dosięgam Cię Serca wołaniem, tęsknotą
I spaja nas Ciała Tajemnego Potężny Obłok
Który szum Wiatru wplata mi we włosy
I wibruje Dusza moja Pradawnego Ducha Głosem
O Orle, pulsujemy Jednym Ciałem wrażlwym, przejrzystym
Ty w górze, ja w dole, złączeni Iskrą Gwiazd Świetlistych
Między nami Krain Czystych Potężna Membrana
Ona Ścianą jest Domu wzniesionego przez Pana
A gdy czas przyjdzie i usłyszymy Wołanie
Złożysz Skrzydła i w górę wzbijesz się wysoko
Przebijesz Dziobem Kuli Ognistej Powłoki
I odpłyniemy stąd Ty i Ja do Krain w Przestworzach Głębokich
Jedno tylko, białe pióro po Tobie zostanie
Spłynie z góry w dłoń Dziecka Czystego
I rozpocznie się nowy, święty z Orłem Taniec.
Kwiecień 2016
I tłumy poprowadzą fałszywi prorocy
Bo tłumy za tym pędzą, kto rzuca się w oczy
A Złote Słowa Mędrca wibrujące w Ciszy
Tylko Garstka Cichych Prawdziwie usłyszy
5.06.2015
Przyłóż twarz do Jej brzucha
I słuchaj
Wsłuchaj się w świętej muszli głos
W niej zaklęty Maleństwa bezbronny los
Na jej brzucha skórze korytarze
Wyrzeźbił istnienia cud
Korytarze te wyklęte przez bezbożny lud
Przyłóż twarz do Jej piersi
I słuchaj
Wsłuchaj się w świętej miękkości zew
W niej zaklęty dla Maleństwa miłosny śpiew
Jej piersi- kraina kołysanek najsłodsza
wstydliwie ukryta
Bo już nie najmłodsza
Przyłóż twarz do Jej Ciała Świątyni
I słuchaj
Wsłuchaj się w serce zbrukanej Bogini
Sacrum jej wycenione i za grosze sprzedane
Zważone, zmierzone, opakowane i rozpakowane
A w Sacrum wciąż niezmiennie cichy żar się tli
Piękna, którego już prawie nie dostrzega nikt
Ona jest Krainą Najczulszego Słońca
Wolna, Dzika, Promienna, Nektarem Płynąca
Jest Kwiatów Wonnych Polaną Subtelną
Silną , Pełną Życia, Jaśniejącą Pełnią
Ona jest Ratunkiem, Oazą Zieloną
Błogością otula to, co odrzucono
Przyłóż twarz do Jej twarzy
I popatrz Jej w oczy
Sercem patrz, nie wzrokiem- od wzroku krwią broczy
Sercem ujrzyj piękno dla oka schowane
I całuj Jej kwiaty przez tłumy zdeptane
Ucałuj Jej pączki , podnieś z ziemi listki
I tul podziwu blaskiem czyste płatki wszystkie
Ona jest Krainą Najczulszego Słońca
Wolna, Dzika, Promienna, Nektarem Płynąca
Jest Kwiatów Wonnych Polaną Subtelną
Silną , Pełną Życia, Jaśniejącą Pełnią
Ona jest Ratunkiem, Oazą Zieloną
Błogością otula to, co odrzucono
2015
Daleko
Tak wiele twarzy mam o Ty, który mnie słyszysz
Jedynie przez alfabet morse’a serca mego błysków
I pokazuję najpiękniejszy z wszystkich moich pysków
I językiem nie swym mówię, gwałt zadając ciszy
I duszę się wewnątrz tej ciasnoty
i lecieć chcę daleko, lecieć chcę z powrotem
Skrzydła przy samej skórze obcięte
Nieprędko oderwę się od ziemi nieświętej
Czy mnie w ogóle słyszysz, czy pamiętasz
Oderwany Płomień Duszy...Twoja rana zabliźniona,
Tutaj ciągle wąż zaciska się ciasno wokół kobiecego łona
I nawet ta szeroko uśmiechnięta, z Olimpu w bagno zepchnięta
I wiele twarzy
mam o Ty, który mnie chyba nie słyszysz
I choćbym w najświętszą weszła z ciszy
Nieprędko powrócę do Krain Dziewiczych
Skrzydła rosną jak stalaktyty, krwią gęstą oddycham a Ty wciąż Ukryty
2015
Pod warstwą cielesnego świata
który wciąga w bieguny swego drgania
Jest nieruchomy wiatr i wrażliwe jego nieruchome tchnienia
I gdy świat w wirach szalonych się zatraca od świeżości do rozkładu
Możesz wejść głębiej pod ciężką piżmową kołdrę materii
Zanurzyć się w Hibernacji Czar, wzywa Cię Magia Jestem
Ciała do gwiazd przywiązane magnetycznymi sznurami
wleczone przez nie w nieskończoność po spiralach wszechświata
Świeżość brukana myśli nieczystych żarem
Rozkład niczyjej nie budzi czułości,
paznokcie wbijasz w osuwający się spod stóp grunt młodości
A pod tym rozbuchanym, nachalnym hałasem rzeczywistości
Jest Niewidzialne dla Oka, Niesłyszalne dla Ucha, Palca w nie nie włożysz Niewierny Tomaszu
Jest Czute Sercem Królestwo, Złote Źródło Ciszy
Wzywa Cię Magia Jestem
Zanurz się w Hibernacji Czar
Tao Świętej Ciszy
2015
Mozaika
Z tego świata mam ciało i krew,
W których elektryczność krąży
Lecz każdy mój wydech i wdech
Do Światów Spoza dąży
Jak Paciorek w Mozaikę Barwną wklejona
Jestem Spokoju Pełna po brzegi
Lecz Światło w krzemowej powłoce skrzy
Chcąc Mocą rozsadzić szeregi
Wspólnoty w Sercu Czuły Ton
Miękko śpiewa swe Pieśni
I szepcze Braciom Paciorkom Song
O Więzi Zerwanych Boleści
I Iskry krzesze Dusza ma
Chcąc Ducha wskrzesić Jedności
Bo Światło Spoza dostrzega w nas
Miłość Przemawia Najprościej
I wkleić chcę się w Mozaiki Czar
Komunii wibrować Wzruszeniem
By oddech Wspólnym Czerpaniem był
Z Miłości Prawdziwej Strumieni
Ach, gdybym tak mogła zapalić lont
Co Serc Mozaikę Roziskrzy
Tak, byśmy Wspólny odbyli Lot
Tam, skądśmy Wszyscy tu Przyszli
luty 2016
Mother Of Pearl
Eleonorze
Tkanina ciszy nabrzmiała tęsknotą
Rozpościeram szeroko ręce, deszcz łez czując na twarzy
I fartuszek wystawiam by w kieszeń na sercu
Złowić
By serca kieszenią chłonąć
Echo pereł
Które miękką, śnieżną kaskadą tańcząc, wirują wokół mnie
Perły bladą poświatą przychodzą
Słyszę je uchem elfim
Perły muskają moje usta
By bramą różaną, zefirem oddechu
W głąb przeniknąć
Do sedna, które najbardziej miękkie, najczulsze
do wnętrza muszli- Ona Macierzą się stanie, Ostoją
Z Zaświata wyłowione
Bezcieleśnie chcą się ucieleśnić
Zakwitnąć w eterycznym serca echu
Przebiśniegami lśniącymi
I szeptać bezgłośnie chcą Pieśń o Zmartwychwstaniu,
Drżeniem płatków poruszać subtelne membrany
O których istnieniu nawet nam się nie śniło...
2.01.2016
Poprzez rzeczywistość śnienia wiruję
wciąż starając się by być zawsze tam gdzie Światło
łapiąc je w sito ciała i przez pryzmaty czucia tęczowo rozszczepiać
zło wyrządzane Czującej Istocie przez przejaw mój myślący odrębnie
tak bardzo boli
jestem żyta jestem czuta przez ból , który jak gość niespodziewany
pojawia się w mych progach, ciosem w brzuch prosząc o ukojenie
Przepływa przeze mnie rzeka ludzkich częstotliwości
fale spiralnie powracają treścią swą cykliczną
szukam wyjścia ewakuacyjnego z korytarzy lęku
labiryntów wyrzeźbionych przemocą w szarej masie mózgu
Tak płasko byłoby w tym świecie pełnym ciał
gdyby nie Tajemnica która okruchami gwiazd
zapisana w oczach ludzi
odpływam w Krainy Nieodkryte
Nagim Sercem wplatam się w Sekretne Pulsowanie
i łowię drobiny Świata Zapomnianego
wyciętego z mej Pamięci Skalpelem Ciemności
Sklejam je w Całość, wkleić się w Jedność próbuję
Ach Boże , kiedy wreszcie zwrócę Tobie
Światło które zawłaszczyłam nazywając je Sobą
Jesteś Perłą ukrytą w Matrioszkach Szkatułek
Szukam Kluczy by otworzyć wszystkie Zamki
Wiem, że w końcu się Uda...
Listopad 2015
Gdy odgradzam się od świata
parawanem zamkniętych powiek
kratą zębów zatrzaskiwanych
w pośpiechu
do tej ciszy samotnej
w której tłumaczyć siebie nie muszę
na język dla ludzi zrozumiały
taką siebie lubię najbardziej
najprawdziwszą
słowa nie wyłowione jeszcze
z zupy możliwości
w której tafli odbijają się gwiazdy
jej głębiny nietknięte
przez gwałt mowy kompulsywnej
wnikam czuciem bezgłośnym
w tajemnicę, nie zdradzając jej
nawet sobie
taką siebie lubię najbardziej
niepowołaną do istnienia
grudzień 2015
Każde Boże Narodzenie
Ma swoją rzeź niewiniątek
Kontynuują tradycję
duszone w reklamówkach karpie
Mieszkania czyszczone do upadłego
reklamy swiatecznych kredytów-
- tłusta dłoń wyciągnięta do biedaka
w fałszywym geście przyjaźni
I tylko czasami zdarza się
Prawdziwy Cud Bożego Narodzenia
gdy olśnienia błogosławieństwem dotknięty
wykonasz test białej rękawiczki
przejeżdżając nią po powierzchni swojej
duszy
Wówczas w niegodnej stajence ciała
Na sianku z promieni serca
Boskości ziarenko się rodzi w ciszy
jak makiem zasiał..
Tomasz Ćwiek
24.10.2015
Jeslibym umiał fruwać jak motyl wśród kwiatów na łące,
to niebo bym z chmur oczyścił by było zawsze gorące.
A gdybym w rosy kropli jak w oceanie wiosłował,
to bym Ci każdą łezkę od stóp do głów wycalował
Gdybym wśród deszczu kropel był wiatrem na skrzypcach grajacym,
to bym sie wplatal w Twe włosy ciepłym powiewem kojącym.
I gdybym umiał zimę w lato jak wróżka zamienić,
to bym twe zimno ocieplil jak masaż gorących kamieni
Bo jesteś mym światem całym,
gwiazdką błyszczącą na niebie
i gdyby Ciebie zabrakło, żyć bym nie umiał bez Ciebie
Październik 2015
Eleonorze
W Serca Mojego Rozgwieżdżonym Niebie
Jest Gwiazda Najjaśniejsza, Najczulsza
Która Imię Twe nosi Błogosławiąc Ciebie
Dotknęłaś mnie Serca Swego Przenajświętszym Tchnieniem
Objęłaś Ramionami Światła , powieki całując Marzeniem
I Rzeką Łez Krystalicznych popłynęłam w Ciemność
Nocy okrytej diamentowym Boga Płaszczem, Chłonąc jej Tajemność
I Złote Ziarno zasiałaś w Ziemiach Mych Spragnionych
Żywą Wodą podlałaś by wydało Plony
Na Błogości Jedwabiach, na Wstęgach Spiralnych
Zstępuję Świetliście,aby Powstać z Martwych
Dłoń Twoja czoło me musnęła swym Błogosławieństwem
I Słów Szept przypłynął: gdy Pojąć chcesz Boga, musisz patrzeć Sercem
I ścisnęły się Serca mego przepastne komnaty
W Tęsknoty Przemożnej za Domem obleczone Szaty
I ścisnęło się Serce Wzruszeniem Najczystszym
By Płatki swe rozchylić do Słońc Twych Promienistych
Magią Twą Natchniona, Czułością Tulona
Wdzięczności rozkwitam Łąką Ukwieconą
W Płatkach Twej Róży Serca znalazłam Schronienie
I Miłość do Ciebie wciąż płynie Gorącym Strumieniem
Dałaś mi w Darze Wszystko to, co Najcenniejsze
Dałaś Nowe Życie, Natchnęłaś Me Serce
I Czystości Twojej Najczulsze Oceany, Matkę Ziemię Obmyły
Kojąc wszystkie Rany
Dziś wracasz do Domu, Skarb Najukochańszy
W Domu Serce Boga Ze Wzruszenia Tańczy
I Święto w Domu dzisiaj Najpiękniejsze
Oto Wraca po latach Istnienie Najświętsze
Najukochańsza Córka, Klejnot Najjaśniejszy
Który Pracą Tytana Świat Uczynił Lepszym
Będę Szukać Ciebie na Rozgwieżdżonym Niebie
Sercem Rozpoznając Najdroższe Duszy Lśnienie
I Promień Serca Mego z Twoim łączyć Blaskiem
By Tęsknotę Ukoić , Duszą Chłonąć Łaskę
Kocham Ciebie Serca Najświętszą Przestrzenią
Najgoręcej Dziękuję za Szczodry Ocean
Miłości Najświętszej, Uwagi Bezcennej
Mądrości Skrzydlatej, Czułości Subtelnej
Zawdzięczam Ci Wszystko, Całe Szczęście moje
Które Serce oplata Mistycznym Powojem
W Serca Mojego Rozgwieżdżonym Niebie
Jest Gwiazda Najjaśniejsza, Najczulsza
Która Imię Twe nosi Błogosławiąc Ciebie
<3
2015
Pośród głuchej Ciszy
Czy Dzwonu Dźwięk usłyszysz
Jego Serce kręgi w wód niewidzialnych
Głębinie rzeźbi, niczym garncarz w eterycznej glinie
Dzwonu Usłysz wołanie
Ku Słońcu podnosząc wzrok
W tańca świetlistym pląsaniu
Zatrać się, mistyczny stawiaj krok
Tańcz Derwiszu, Pyłu Gwiezdnego Drobino
Niech poniosą Cię oczy ku wód Złocistych Krainie
W wir wkręcony, oporu nie stawiaj Wezwaniu
Które w ciała Twego szatach, powietrzny tańczy taniec
Tańcz łopocząc szat spiralnymi skrzydłami
Tan od wód najgłębszych Głębin, po Niebios niebotyczne Skraje
Wtańcz się w Dzwonu hipnotyczne Brzmienie
I pofruń żarliwie, wyplątując stopy swe z korzeni
Zwierciadeł przekrocz granice
Popłyń w Materie Niebytu
I zabrzmij Dzwonem Bezgłośnym
Tym, którzy słuchają w Zachwycie.
2015
Modlitwa
W dzbanie mojego wnętrza woda czysta
Lecz gdy zanurzysz się w głębiny, odkryjesz
Dno fusami zmulone, wciągające bluszcze
wróżb, przepowiedni, słów magicznie
rzeczywistość zaklinających na Bycie Jakąś
Moje nogi uwięzły, w szlamie brodzę po kolana
Upadam, podnoszę się, brnę dalej I wciąż uporczywie
Oczy wznoszę ku Niebu, Serce Modlitwą szybuje
I niesie się Błagalne Wołanie na Skrzydłach Tęsknoty
Hologramem Ciszy Uczyń Mnie Panie
Niech Wiatry Twego Oddechu Pustki Uczynią w mym domu
Ogniem zahartuj , wypal Powłoki Me do Szkła Czystego Bezkreśnie
By W Pustkę Woda Żywa Twa Wlać się mogła bez obaw o zbezczeszczenie
A na koniec Stłucz Szkło i zabierz do Ziemi Swej Świętej To, Co do Ciebie Należy
Panie
15.08.2016
Misterium 15 Sierpnia
Dzień Jedyny w Rocznym Kołowrocie
Klejnotem w Niebiańsko-Ziemskim Ramion Splocie
I Karmicielki Świętej, Przemocą Poranione Wody
Otula Cisza Pana Niebios, Wolności i Swobody
I dokonuje się Najświętsze Ukryte Misterium
Matka Ziemia na powrót Miłosnym Imperium
I Ciszą może znów karmić zbłąkane ludzkie dzieci
Przez Wielkie Święto Zaślubin w pełnym cierpienia świecie
Z cierpienia wyzwalani w corocznym Łaski Akcie
Skrzydlatym Orłem spływa Cisza na Ziemskie Połacie
O Izydo Najwznioślejsza Kapłanko tych Godów
Tyś Duchową Matką i ludzi i bogów
Pod Twoimi skrzydłami człek się staje bogiem
Ci, którzy usłyszeli czekają za progiem
Strażniczko Bramy, Niebiańska Królowo
Woda w Wino Przemieniona w Misterium Godowym
Aureluni
Z oczu Twych Jak okruszki gwiazd
Złociste Sypią się iskierki
A kiedy pląsasz
Gwiezdny pył
Wytrząsasz
Z ciałka tabakierki
I światła dżety
Stópki Twe rytmicznie
Wbijają W Ziemi sukienki
A kiedy się śmiejesz
Dzwonki z gwiazd
Srebrzyście Tkają radość dźwiękiem
Bo jesteś z Gwiazd Przysłaną tu
Najczulszą Czarodziejką
Bo jesteś Tu by przypomnieć nam
Krainę Roziskrzoną tęczą
Z oczu Twych Jak okruszki gwiazd
Złociste Sypią się iskierki
Wytrząsnął nam Ciebie
W darze Bóg- -Gwiazdkę
Z kosmicznej tabakierki
2015
Buszująca w zbożu
Oto śnię mój sen
pośród zbóż wysokich labiryntu
przedzieram się a kłosy skórę przecinają boleśnie
ziarna sczerniałe woń wydają zepsucia słodkawą
trącając zmysły dzwonkiem dysonansów
Przedzieram się przez trzciny pusto szemrzące
bełkotem prawd udziwnionych
tak szumnych, dumną piersią falujących
a ziarno czynu nie posiane, ziarno Prawdy marnieje
to co zdrowe gnije powoli pod strugą wodolejstwa
Mijam makówki-grzechotliwe główki
Upajające się mądrości swych narkotycznym rojeniem
Zamykam oczy. Z serca kryształu wydobywam tchnienie
Na kąkola przestrzenie czar rzucam, przeduchowionych wydzielin połacie
Lecz jestem niczym na wróble strach dla tego upojenia groźna
Brnę dalej, płynę polami jak statek dziobem prujący fale
Kilwater, drobny korytarzyk pozostawiam za sobą jak krecik
Co pod ziemią ciałem swym drobnym rzeźbi. Nie wszystek umrze
A jednak...A jednak w tym labiryncie szumów pokręconych
Spotykam od czasu do czasu ptaków srebrzystych loty
Ich duch czysty jednym ze śpiewem jest i skrzydeł poruszeniem
I chwila ta uskrzydla kreta ponurego samotność
W zbożu piktogramem się zapisuje bratnich dusz spotkanie
I płynie w przestrzeń przesłanie, że to co w głowie i na języka ukwieconej łące
To i czynu kamieniem, posągiem, zasiewem świeżym płynąć musi Jasno
2015
Święta czystość, która pokrywa bielą
czerwień tego świata
Gdy w oczy sobie patrzymy
Bezbronność twoja rozczulająca
Ufna cieplutka łapka w mej dłoni
W sercu moim świątynia bez ołtarza
W sercu moim świątynia ubóstwiająca twoją niewinność
Niech pomieści ona wszystkie święte małe istnienia
Niech beztroski śmiech wibruje bez końca
Słodycz twojego malutkiego serca
Rzuca czar na wszelkie kwaśne deszcze
Rzuca czar na gorzką prawdę, cierpkie słowa, słone od łez morza
Ostrą jazdę, pikantne szczegóły
Zbawiasz świat samym swym istnieniem
Miękka buzia nie zna maski
W moim sercu świątynia potężna
Schronienie dla wrażliwości obleczonej w nieporadne ciałko
Pocieszność cenniejsza niż wszystkie skarby świata
Mamy tu płomień który ogrzewa i inspiruje
Mamy dostęp do Źródła z żywą wodą
Mamy powiew świeżego powietrza
I stały ląd, na którym możesz pewnie stawiać swoje kroki
Moja Świątynia otwarta dla Czystości
Bezpieczny Azyl
Shamballa której progi za wysokie
dla tego co niskie
Moja Świątynia rozwibrowana mantrą wdzięczności
za Jasność Twoją
za to że jesteś
Dziecko
2015
Karuzela
Taka masa o siedmiu miliardach twarzy oczy
które zapomniały że mają tęsknić
bezrozumnie chcące więcej więcej więcej
tylko więcej może zagłuszyć przerażającą ciszę grobów
głośniej głośniej głośniej
wejść najeść się powielić wydalić odejść zgnić
wejść najeść się powielić wydalić odejść zgnić
fascynujący rytm
ach piejmy peany na cześć
głośniej głośniej głośniej
masa biologiczna utylizowana
zasoby ludzkie, towar nieszczęsny
grzeczny grzeczny grzeczny
grzecznie rodzący się, grzecznie umierający
wychodzący taktownie we właściwym momencie
klepiący grzecznie nie swoje wiersze
ach ach ach jak tu pięknie
pracujący grzecznie ciężko bo tak trzeba
tak trzeba tak trzeba
kolorowe wydzieliny mózgu, by nie dotrzeć do sedna
by tylko nie dotrzeć
kolorowo, ślicznie, głośno
różowe okulary i koniecznie mnóstwo zachwytu
złapmy się za ręce i w kółeczko
Ktoś na to patrzy -widok owieczek czyjeś oko tuczy
owieczek na rzeź
co nie płaczą nawet i nie rzygają tą karuzelą tylko cieszą się cieszą się cieszą się
boże baranki
Święta czystość, która pokrywa bielą
czerwień tego świata
Gdy w oczy sobie patrzymy
Bezbronność twoja rozczulająca
Ufna cieplutka łapka w mej dłoni
W sercu moim świątynia bez ołtarza
W sercu moim świątynia ubóstwiająca twoją niewinność
Niech pomieści ona wszystkie święte małe istnienia
Niech beztroski śmiech wibruje bez końca
Słodycz twojego malutkiego serca
Rzuca czar na wszelkie kwaśne deszcze
Rzuca czar na gorzką prawdę, cierpkie słowa, słone od łez morza
Ostrą jazdę, pikantne szczegóły
Zbawiasz świat samym swym istnieniem
Miękka buzia nie zna maski
W moim sercu świątynia potężna
Schronienie dla wrażliwości obleczonej w nieporadne ciałko
Pocieszność cenniejsza niż wszystkie skarby świata
Mamy tu płomień który ogrzewa i inspiruje
Mamy dostęp do Źródła z żywą wodą
Mamy powiew świeżego powietrza
I stały ląd, na którym możesz pewnie stawiać swoje kroki
Moja Świątynia otwarta dla Czystości
Bezpieczny Azyl
Shamballa której progi za wysokie
dla tego co niskie
Moja Świątynia rozwibrowana mantrą wdzięczności
za Jasność Twoją
za to że jesteś
Dziecko
2015
Karuzela
Taka masa o siedmiu miliardach twarzy oczy
które zapomniały że mają tęsknić
bezrozumnie chcące więcej więcej więcej
tylko więcej może zagłuszyć przerażającą ciszę grobów
głośniej głośniej głośniej
wejść najeść się powielić wydalić odejść zgnić
wejść najeść się powielić wydalić odejść zgnić
fascynujący rytm
ach piejmy peany na cześć
głośniej głośniej głośniej
masa biologiczna utylizowana
zasoby ludzkie, towar nieszczęsny
grzeczny grzeczny grzeczny
grzecznie rodzący się, grzecznie umierający
wychodzący taktownie we właściwym momencie
klepiący grzecznie nie swoje wiersze
ach ach ach jak tu pięknie
pracujący grzecznie ciężko bo tak trzeba
tak trzeba tak trzeba
kolorowe wydzieliny mózgu, by nie dotrzeć do sedna
by tylko nie dotrzeć
kolorowo, ślicznie, głośno
różowe okulary i koniecznie mnóstwo zachwytu
złapmy się za ręce i w kółeczko
Ktoś na to patrzy -widok owieczek czyjeś oko tuczy
owieczek na rzeź
co nie płaczą nawet i nie rzygają tą karuzelą tylko cieszą się cieszą się cieszą się
boże baranki
2015
Przebudź się
Niech promień Światła muśnie Twoje powieki
Zatańczy pomiędzy rzęsami i przeniknie przez okna do Twej duszy
Obudź się Powstań z martwych za życia
Zgromadziłeś niezłą kolekcję
Patrzy ona teraz na Ciebie pustymi oczami
Dlatego tak Ci zimno
Nie nakrywaj się kołdrą
Tylko otwórz oczy
Przebudź się Kochanie
Otul się ramionami
Pomiędzy nimi masz żywe ciepłe Piękno
Tak bardzo chce Cię ogrzać,
ukołysać Czułym szeptem, kojącym rytmem
Ale musisz otworzyć bramę
Nie jesteś tu po to aby się urządzać
Nie przybyłeś tu aby zagrzewać miejsce
W Twoim domu pojawił się złodziej
Uśpił Cię, omamił i zabrał mapę
Otwórz oczy
Co robisz w tym ciasnym pudełku?
Po co pniesz się po drabinie jak bluszcz bezmyślny?
Twój dom obrasta w zapomnienie
Lunatykując zabrnąłeś na manowce
Gdzie jesteś? Gdzie Twój dom?
Iskrzy się w Tobie promień Słońca, on rozjaśni Ci umysł
W nocy gwiazda Ci wskaże drogę
Obudź się Kochanie
Ja Ci mówię wstań
Ożyw bezwładne Ciało i wróć tam skąd przyszedłeś
2015
W mego Serca Krainie
Jest szkatułka
Przezroczysta
na klucz zamknięta
W niej schowana Cisza
Czasami wymyka się Ona
chyłkiem,
wycieka szczelinami
z kryształowego pudełka,
by
wypełnić Sobą zakamarki ciała
na co dzień zajętego przez hałas słów
I wówczas jest Święto w Domu
który faluje uradowany
że Ktoś o Nim sobie przypomniał
Błogą Ciszą całując Wspomnienie
I kryształowe łzy płyną
po policzkach ciała
uświęconego na moment
który mógłby trwać wiecznie
gdybym tylko
gdybym tylko
gdybym tylko
potrafiła na sto procent, na zawsze
W Czystej Serca Kropli
zanurzyć się
zatonąć
i być
po prostu w Świętości
być.
2015
SHAMBALA
Jest taka Kraina Magiczna
Nad rozgrzanymi piaskami
się unosząca,
Fatamorganą zdaje się być tym, którzy zażyli za dużo Słońca
Jest taka Kraina Piękna Dobrej Woli i Czułości Której Mieszkańcy choć znali ból jako istoty z krwi i kości w różowych butach chadzali wciąż po krętych ścieżkach codzienności
Jest taka Kraina Czarowna Pomiędzy światami
Której Mieszkańcy tkają nam sny nićmi przyjaźni, złotych serc krosnami
One obłoków mgiełką wędrują po niebie póki jeden z nich nie odnajdzie mnie a drugi na przykład Ciebie
Jest taka Kraina Święta Hen za Gwiazdami Której Mieszkańcy krzeszą ludzkie skry
Wciąż je wzniecając Źródła Krzemieniami
Oni w Boskich Latarniach Ogień Rozpalają
Byś Drogi do Domu nie zgubił
By Żar Życia nie wygasł- niestrudzenie dbają
Jest taka Kraina Cudowna
Za siedmioma morzami
Której Mieszkańcy listy w butelki wkładają i wodospadami uczuć czystych na padół łez je zsyłają
Oni rzek biegi nie raz zawracali
Koło Ratunkowe tonącym w odmętach rzucali
Jest taka Kraina Magiczna Nad rozgrzanymi piaskami się unosząca fatamorganą zdaje się być tym, którzy zażyli za dużo Słońca
Ci Którzy Wiedzą, ci którzy wierzą
Ci którzy otrzymali,
którzy kontakt nawiązali
W sercach ogień noszą, lampiony wdzięczności Niechaj wiecznie płoną dla Istot Miłości
Niechaj mroki tej ziemi rozświetla „Dziękuję” które w sercach Wiedzących zawsze już wibruje.
Fatamorganą zdaje się być tym, którzy zażyli za dużo Słońca
Jest taka Kraina Piękna Dobrej Woli i Czułości Której Mieszkańcy choć znali ból jako istoty z krwi i kości w różowych butach chadzali wciąż po krętych ścieżkach codzienności
Jest taka Kraina Czarowna Pomiędzy światami
Której Mieszkańcy tkają nam sny nićmi przyjaźni, złotych serc krosnami
One obłoków mgiełką wędrują po niebie póki jeden z nich nie odnajdzie mnie a drugi na przykład Ciebie
Jest taka Kraina Święta Hen za Gwiazdami Której Mieszkańcy krzeszą ludzkie skry
Wciąż je wzniecając Źródła Krzemieniami
Oni w Boskich Latarniach Ogień Rozpalają
Byś Drogi do Domu nie zgubił
By Żar Życia nie wygasł- niestrudzenie dbają
Jest taka Kraina Cudowna
Za siedmioma morzami
Której Mieszkańcy listy w butelki wkładają i wodospadami uczuć czystych na padół łez je zsyłają
Oni rzek biegi nie raz zawracali
Koło Ratunkowe tonącym w odmętach rzucali
Jest taka Kraina Magiczna Nad rozgrzanymi piaskami się unosząca fatamorganą zdaje się być tym, którzy zażyli za dużo Słońca
Ci Którzy Wiedzą, ci którzy wierzą
Ci którzy otrzymali,
którzy kontakt nawiązali
W sercach ogień noszą, lampiony wdzięczności Niechaj wiecznie płoną dla Istot Miłości
Niechaj mroki tej ziemi rozświetla „Dziękuję” które w sercach Wiedzących zawsze już wibruje.
2015
Gnostyczne Zaślubiny
Moje serce Twoim najczulej Objęte
Ciepłem Ukojone,
Otulone Pięknem
Miłości Twojej
Delikatna Słodycz Wrażliwie mnie Tuli, wszystkie rany goi
Jak w kurce jajeczko,
W matrioszce babuszka
Jam w Ciebie wtopiona, Serce w Twym Serduszku
Dwa ciała połączył
jeden rytm oddechu
Wdechem Ja, Ty wydechem,
W przenajświętszym ruchu
Od zawsze połączeni
tęczą przezroczystą
Sobie poślubieni
wolą Źródła czystą
Dzisiaj nasze Dusze znowu się jednoczą
Święte Iskry Domu
W Jeden Ogień łączą
Słowa mojej dla Ciebie Przysięgi
Dziś szeptem zczytuję
Z Eterycznej Księgi
W której zapisane od dziejów zarania
Wraz z całą potęgą
mego Miłowania
Jesteś moim Życiem, Najczulszym Promieniem
I Jego Radością,
Tęsknoty Spełnieniem
Z marzenia utkany,
W ciało obleczony
Jesteś mym Jedynym,
Od wieków Wyśnionym
Ma Bliźniacza Duszo, Domu Przypomnienie Przyjmij tę obrączkę-symbol Połączenia Kosmosów dwóch naszych oraz mej Miłości
Która jest bez Granic,
bez granic Czułością
Już nas nie rozdzieli przenigdy wcielenie
Żaden człowiek inny, żadne doświadczenie
Już na zawsze Razem,
W Pięknym Zjednoczeniu Nasza Miłość zbawia świat ten od Cierpienia
Co bowiem zostało w Pleromie złączone
Takim pozostaje,
Domem Uświęcone \
Do Domu wracamy,
W Wolność obleczeni
Iluzję zrywamy,
Miłością wzniesieni
W tym zepsutym świecie, Piękno obudziwszy
Już możemy wracać,
Czas nasz już się ziścił
Dopełnia się misja,
Iskier Ogień Płonie
Świat ten jest ogrzany chociaż statek tonie
Kres już trąbią w niebie Zagłady Anieli
Koniec coraz bliżej, gdy my cali w Bieli
Scaleni Miłością, Serca Zjednoczone Jesteśmy Potęgą, Ukochanym Domem
Twoje serce Moim najczulej Objęte
Ciepłem Ukojone,
Otulone Pięknem
Miłości Mojej
Delikatna Słodycz
Wrażliwie Cię Tuli, wszystkie rany goi
Co bowiem zostało w Pleromie złączone
Takim pozostaje,
Domem Uświęcone
Do Domu wracamy, w Wolność obleczeni
Iluzję zrywamy,
Miłością wzniesieni!
2015
POZNANIE
Znać Prawdę i ukrywać ją, żeby nad ciemnym stadem władzę sprawować
Znać Prawdę i zatajać ją, by Poszukujących na manowce kierować
Znać Prawdę i rozbełtać ją z mową-trawą kłamliwą
Znać Prawdę i wpleść ją chytrze w przemowę jako przynętę chwytliwą
Znać Prawdę i nic nie mówić, bo i tak nie zrozumieją
Znać Prawdę i nie zdradzać się, bo błotem obrzucą lub wyśmieją
Znać Prawdę i milczeć, bo przyjaciele odejdą i zostaniesz sam
Znać Prawdę i nie wypowiadać jej, bo ty i tak już u niebios stoisz bram
Znać Prawdę i sączyć ją pipetką do żółtych dzióbków wrażliwie po kropelce
Znać Prawdę i przemycać ją w jakimś wierszu lub natchnionej piosence
Znać Prawdę i szmuglować ją jak przemytnik towar cenny
Znać Prawdę i nie mówić wiele by nie rozszarpał cię świat ciemnych
Znać Prawdę i wypowiadać ją odważnie wszem i wobec
Znać Prawdę i wyrażać ją mimo zamkniętych uszu oraz powiek
Znać Prawdę i mówić jasno, otwarcie i spokojnie
Znać Prawdę i dotrzeć do tych w których sercu
tli się jeszcze Płomień.
2015
Za najbardziej dotkliwie niewynaleziony wynalazek który swoim brakiem niezmiernie potrafi namieszać
uważam miarę do mierzenia znaczenia spraw w sensie ich ważności, tzn. na ile coś warte jest martwienia się, zadręczania, myślenia, poświęcania uwagi roztrząsania, przeżywania, międlenia, męczenia
Tyle było szpileczek maleńkich, które bardzo dotkliwie ukłuły a gdyby je zmierzyć linijką to okazałoby się, że takie maciupeńkie i niewarte uwagi olbrzyma, mikroskopijne znaczenie mające...
Tyle burz w szklance wody i tyle sztuk wideł z igły i na co to komu?
Po co tyle pary w gwizdek szło i się marnowało?
A z drugiej strony- ile było subtelnych przegapionych symptomów zwiastujących lawinę nieszczęścia, niewinnie wyglądających a zapowiedzią będących krachu!
Ziarenka które wydały feralny plon, malutkie znaki i wskazówki od losu, tak skrzętnie niezauważane, tak dokładnie usuwane z pola swojego widzenia
Tak więc miaro do mierzenia ważności rzeczy wszelakich niniejszym przywołuję cię z niebytu i powołuję do istnienia ujmuję cię w dłoń i dzierżę jak berło
Zarządzaj istotą rzeczy w sposób sprawiedliwy
oddaj cesarzowi co cesarskie i bogu co boskie a szerokim łukiem omijaj małe irytujące ratlerki sprawek mikrych maluczkich, małostkowych, drobiażdżków, fraszek i igraszek które żarty sobie stroją z poważnego człowieka, niezmiernie sobą przejętego...
Oddzielaj mak od popiołu i spraw, żeby ziarnko grochu tak bardzo nie uwierało
a ja- twój wynalazca, twórca twój, ojciec-matka niech mam święty spokój! Amen!
2015
Zwierciadła
Naprzeciwko Ciebie wpatrzona w dwie mandale dwa zwierciadła które są namacalnym dowodem na to że jest tu twoja dusza wnikam
Wnikam w Ciebie
w to co lewe dla żeńskości w to co prawe dla męskości wczuwam się w krajobrazy przeżyć w bogactwo tego co jeszcze nieodkryte
Dwie pełnie księżyca jak dwie iluzje kryjące w sobie bezmiar możliwości możesz być czym tylko chcesz
Możesz zahipnotyzować ten świat fascynującym tańcem obrazów które postrzegłeś i odczułeś wydobywaj więc i projektuj wypełniaj dwie mandale tylko swoimi barwami
Snuj opowieści o pięknie zdradź co wyszeptała ci cisza
Stań się dowodem na to, że źródłem najbardziej
pierwotnym
jest miłość
2015
Domu mój Utracony falujesz we mnie Wspomnieniem
Miłości Czystej i Pięknej Tęsknotą za Ukojeniem
Serce do Ciebie dryfuje Wiatrem Shambali natchnione
Płomieniem w górę jaśnieje
Ptakiem Wolności stęsknionej
Domu mój Ukochany
do Ciebie powracam nareszcie
Twoja Pieśń we mnie żyje Żyję od zawsze Twą Pieśnią
Ona rozbrzmiewa wciąż silniej
Ona wciąż we mnie narasta Tej Pieśni siebie oddaję Twą Pieśnią w siłę urastam
I czyściej i czyściej wibruję By z Tobą się stopić w Harmonii
I czyściej wciąż czyściej szybuję
By moc wibracji przegonić
Aby się przedrzeć przez chmury do Czystej Krainy Błogości
Do czystej Miłości powrócić
Czystego Źródła Jedności
Nie spocznę nim nie powrócę
Oddaję mą duszę i ciało Oddaję każde me tchnienie By Sercem mym wtopić się w Całość.
Iluzji tkaninę obdzieram
Ze świętą pasją, namiętnie Ma Droga się zapisuje w Annałach Wszechświata niechętnych
Dla tych co pamiętają Karczuję ścieżki cierniowe By Gwiazda Pamięci jaśniała
Do Domu Prowadził nas Promień
2015
Gwiazdy w wiecznych piruetach obecne
Na Twym światłami złudnymi usianym Niebie
Wraz z nimi się obracasz lub to one obracają Ciebie Krwiobieg Twój tłoczy krew pyłem zodiakalnym zmienną
Koło toczy się i toczy spiralą wygasania powolnego nikczemną
I słowa którymi czoło Twoje namaszczono
I myśli, które w konstelacje Twoje wplecione
Po orbitach utkanych z pajęczej sieci wirują
A Ty wciąż na nowo przyswajasz je i zapominasz- sennie wibrujesz
A Ty wciąż w Krwiobiegu swoim śmiertelnym powoli toniesz Choć myślisz, że nurkujesz...
W krwi więzy uwikłany strumieniem spętlonym Poruszasz się w mandalach koncentrycznych ruchem wirowym
Koło w kole a w kole koło i w nim koło a w środku koło
A w centrum samym świadomość Twa bezbronna ogłuszona hałasem z kosmicznego młyna
A w epicentrum świadomość siebie wykrojona z całości istnienia jak pestka, co zapomniała że była cytryną
Wyłuskaj siebie z siebie, poza pestki orbitę
Rzeką popłyń szeroką, wystąp z brzegów Powodzią stań się bezczelnie wypływając z osobowości pilnie strzeżonych szeregów
Krwiobieg Twój Styksem powoli być przestanie
A Rzeka Twojego Życia bogatsza o Istnień Braterstwo
Zaleje kół mrocznych plejadę
I staniesz się Każdym w równym stopniu jak sobą Cios za ciosem zadając Pragnieniu Wibrowania Osobną Osobą
12. 2016
Bywają czasy
Że łatwiej jest
Rozsupływać
Splątanych
ludzkich dróg
Sznurówki
By bose stopy
Mogły nieść
Zdrożonych
Tułaczy
Po kres
Ich wędrówki
25.09.2016
Chciałam być jak woda
Tajemnicza, czysta,
Woda, która sobą
Wszelki brud oczyszcza
Spragnionych napoi
I rany obmywa
Palący ból koi
Intuicją spływa
Chciałam być jak ogień
Żarliwa, gorąca
Ogień, który
Ciepło czerpie
Wprost ze Słońca
Żarem swoim przełamuje lody
Miłością ogrzewa wszelkie
Ludzkie chłody
Chciałam być jak ziemia
Cierpliwa i stała
Ziemia, która
Przy swoim obstaje wytrwale
W posadach niewzruszona
I Mocna jak skała
Bezpiecznym jest schronem
Karmi swoim ciałem
Chciałam być jak powietrze
Lotna, bystra, górna
Tornadem zło niszcząca
Z dystansem odchmurnym
Lotem ptaka wolnego
W ekstazach płynąca
Natchniona oddechem
Duchowego Słońca
Dziś chcę być jak eter
Miękka, niewidoczna
W boskich, świętych ciszach
Wrażliwie brodząca
W alchemicznych tyglach
Stopioną materią
Złotem, które chłonie
Najświętsze Misterium
Gnostyczne Zaślubiny
Moje serce Twoim najczulej Objęte
Ciepłem Ukojone,
Otulone Pięknem
Miłości Twojej
Delikatna Słodycz Wrażliwie mnie Tuli, wszystkie rany goi
Jak w kurce jajeczko,
W matrioszce babuszka
Jam w Ciebie wtopiona, Serce w Twym Serduszku
Dwa ciała połączył
jeden rytm oddechu
Wdechem Ja, Ty wydechem,
W przenajświętszym ruchu
Od zawsze połączeni
tęczą przezroczystą
Sobie poślubieni
wolą Źródła czystą
Dzisiaj nasze Dusze znowu się jednoczą
Święte Iskry Domu
W Jeden Ogień łączą
Słowa mojej dla Ciebie Przysięgi
Dziś szeptem zczytuję
Z Eterycznej Księgi
W której zapisane od dziejów zarania
Wraz z całą potęgą
mego Miłowania
Jesteś moim Życiem, Najczulszym Promieniem
I Jego Radością,
Tęsknoty Spełnieniem
Z marzenia utkany,
W ciało obleczony
Jesteś mym Jedynym,
Od wieków Wyśnionym
Ma Bliźniacza Duszo, Domu Przypomnienie Przyjmij tę obrączkę-symbol Połączenia Kosmosów dwóch naszych oraz mej Miłości
Która jest bez Granic,
bez granic Czułością
Już nas nie rozdzieli przenigdy wcielenie
Żaden człowiek inny, żadne doświadczenie
Już na zawsze Razem,
W Pięknym Zjednoczeniu Nasza Miłość zbawia świat ten od Cierpienia
Co bowiem zostało w Pleromie złączone
Takim pozostaje,
Domem Uświęcone \
Do Domu wracamy,
W Wolność obleczeni
Iluzję zrywamy,
Miłością wzniesieni
W tym zepsutym świecie, Piękno obudziwszy
Już możemy wracać,
Czas nasz już się ziścił
Dopełnia się misja,
Iskier Ogień Płonie
Świat ten jest ogrzany chociaż statek tonie
Kres już trąbią w niebie Zagłady Anieli
Koniec coraz bliżej, gdy my cali w Bieli
Scaleni Miłością, Serca Zjednoczone Jesteśmy Potęgą, Ukochanym Domem
Twoje serce Moim najczulej Objęte
Ciepłem Ukojone,
Otulone Pięknem
Miłości Mojej
Delikatna Słodycz
Wrażliwie Cię Tuli, wszystkie rany goi
Co bowiem zostało w Pleromie złączone
Takim pozostaje,
Domem Uświęcone
Do Domu wracamy, w Wolność obleczeni
Iluzję zrywamy,
Miłością wzniesieni!
2015
POZNANIE
Znać Prawdę i ukrywać ją, żeby nad ciemnym stadem władzę sprawować
Znać Prawdę i zatajać ją, by Poszukujących na manowce kierować
Znać Prawdę i rozbełtać ją z mową-trawą kłamliwą
Znać Prawdę i wpleść ją chytrze w przemowę jako przynętę chwytliwą
Znać Prawdę i nic nie mówić, bo i tak nie zrozumieją
Znać Prawdę i nie zdradzać się, bo błotem obrzucą lub wyśmieją
Znać Prawdę i milczeć, bo przyjaciele odejdą i zostaniesz sam
Znać Prawdę i nie wypowiadać jej, bo ty i tak już u niebios stoisz bram
Znać Prawdę i sączyć ją pipetką do żółtych dzióbków wrażliwie po kropelce
Znać Prawdę i przemycać ją w jakimś wierszu lub natchnionej piosence
Znać Prawdę i szmuglować ją jak przemytnik towar cenny
Znać Prawdę i nie mówić wiele by nie rozszarpał cię świat ciemnych
Znać Prawdę i wypowiadać ją odważnie wszem i wobec
Znać Prawdę i wyrażać ją mimo zamkniętych uszu oraz powiek
Znać Prawdę i mówić jasno, otwarcie i spokojnie
Znać Prawdę i dotrzeć do tych w których sercu
tli się jeszcze Płomień.
2015
Za najbardziej dotkliwie niewynaleziony wynalazek który swoim brakiem niezmiernie potrafi namieszać
uważam miarę do mierzenia znaczenia spraw w sensie ich ważności, tzn. na ile coś warte jest martwienia się, zadręczania, myślenia, poświęcania uwagi roztrząsania, przeżywania, międlenia, męczenia
Tyle było szpileczek maleńkich, które bardzo dotkliwie ukłuły a gdyby je zmierzyć linijką to okazałoby się, że takie maciupeńkie i niewarte uwagi olbrzyma, mikroskopijne znaczenie mające...
Tyle burz w szklance wody i tyle sztuk wideł z igły i na co to komu?
Po co tyle pary w gwizdek szło i się marnowało?
A z drugiej strony- ile było subtelnych przegapionych symptomów zwiastujących lawinę nieszczęścia, niewinnie wyglądających a zapowiedzią będących krachu!
Ziarenka które wydały feralny plon, malutkie znaki i wskazówki od losu, tak skrzętnie niezauważane, tak dokładnie usuwane z pola swojego widzenia
Tak więc miaro do mierzenia ważności rzeczy wszelakich niniejszym przywołuję cię z niebytu i powołuję do istnienia ujmuję cię w dłoń i dzierżę jak berło
Zarządzaj istotą rzeczy w sposób sprawiedliwy
oddaj cesarzowi co cesarskie i bogu co boskie a szerokim łukiem omijaj małe irytujące ratlerki sprawek mikrych maluczkich, małostkowych, drobiażdżków, fraszek i igraszek które żarty sobie stroją z poważnego człowieka, niezmiernie sobą przejętego...
Oddzielaj mak od popiołu i spraw, żeby ziarnko grochu tak bardzo nie uwierało
a ja- twój wynalazca, twórca twój, ojciec-matka niech mam święty spokój! Amen!
2015
Zwierciadła
Naprzeciwko Ciebie wpatrzona w dwie mandale dwa zwierciadła które są namacalnym dowodem na to że jest tu twoja dusza wnikam
Wnikam w Ciebie
w to co lewe dla żeńskości w to co prawe dla męskości wczuwam się w krajobrazy przeżyć w bogactwo tego co jeszcze nieodkryte
Dwie pełnie księżyca jak dwie iluzje kryjące w sobie bezmiar możliwości możesz być czym tylko chcesz
Możesz zahipnotyzować ten świat fascynującym tańcem obrazów które postrzegłeś i odczułeś wydobywaj więc i projektuj wypełniaj dwie mandale tylko swoimi barwami
Snuj opowieści o pięknie zdradź co wyszeptała ci cisza
Stań się dowodem na to, że źródłem najbardziej
pierwotnym
jest miłość
2015
Domu mój Utracony falujesz we mnie Wspomnieniem
Miłości Czystej i Pięknej Tęsknotą za Ukojeniem
Serce do Ciebie dryfuje Wiatrem Shambali natchnione
Płomieniem w górę jaśnieje
Ptakiem Wolności stęsknionej
Domu mój Ukochany
do Ciebie powracam nareszcie
Twoja Pieśń we mnie żyje Żyję od zawsze Twą Pieśnią
Ona rozbrzmiewa wciąż silniej
Ona wciąż we mnie narasta Tej Pieśni siebie oddaję Twą Pieśnią w siłę urastam
I czyściej i czyściej wibruję By z Tobą się stopić w Harmonii
I czyściej wciąż czyściej szybuję
By moc wibracji przegonić
Aby się przedrzeć przez chmury do Czystej Krainy Błogości
Do czystej Miłości powrócić
Czystego Źródła Jedności
Nie spocznę nim nie powrócę
Oddaję mą duszę i ciało Oddaję każde me tchnienie By Sercem mym wtopić się w Całość.
Iluzji tkaninę obdzieram
Ze świętą pasją, namiętnie Ma Droga się zapisuje w Annałach Wszechświata niechętnych
Dla tych co pamiętają Karczuję ścieżki cierniowe By Gwiazda Pamięci jaśniała
Do Domu Prowadził nas Promień
2015
Gwiazdy w wiecznych piruetach obecne
Na Twym światłami złudnymi usianym Niebie
Wraz z nimi się obracasz lub to one obracają Ciebie Krwiobieg Twój tłoczy krew pyłem zodiakalnym zmienną
Koło toczy się i toczy spiralą wygasania powolnego nikczemną
I słowa którymi czoło Twoje namaszczono
I myśli, które w konstelacje Twoje wplecione
Po orbitach utkanych z pajęczej sieci wirują
A Ty wciąż na nowo przyswajasz je i zapominasz- sennie wibrujesz
A Ty wciąż w Krwiobiegu swoim śmiertelnym powoli toniesz Choć myślisz, że nurkujesz...
W krwi więzy uwikłany strumieniem spętlonym Poruszasz się w mandalach koncentrycznych ruchem wirowym
Koło w kole a w kole koło i w nim koło a w środku koło
A w centrum samym świadomość Twa bezbronna ogłuszona hałasem z kosmicznego młyna
A w epicentrum świadomość siebie wykrojona z całości istnienia jak pestka, co zapomniała że była cytryną
Wyłuskaj siebie z siebie, poza pestki orbitę
Rzeką popłyń szeroką, wystąp z brzegów Powodzią stań się bezczelnie wypływając z osobowości pilnie strzeżonych szeregów
Krwiobieg Twój Styksem powoli być przestanie
A Rzeka Twojego Życia bogatsza o Istnień Braterstwo
Zaleje kół mrocznych plejadę
I staniesz się Każdym w równym stopniu jak sobą Cios za ciosem zadając Pragnieniu Wibrowania Osobną Osobą
12. 2016
Bywają czasy
Że łatwiej jest
Rozsupływać
Splątanych
ludzkich dróg
Sznurówki
By bose stopy
Mogły nieść
Zdrożonych
Tułaczy
Po kres
Ich wędrówki
25.09.2016
Chciałam być jak woda
Tajemnicza, czysta,
Woda, która sobą
Wszelki brud oczyszcza
Spragnionych napoi
I rany obmywa
Palący ból koi
Intuicją spływa
Chciałam być jak ogień
Żarliwa, gorąca
Ogień, który
Ciepło czerpie
Wprost ze Słońca
Żarem swoim przełamuje lody
Miłością ogrzewa wszelkie
Ludzkie chłody
Chciałam być jak ziemia
Cierpliwa i stała
Ziemia, która
Przy swoim obstaje wytrwale
W posadach niewzruszona
I Mocna jak skała
Bezpiecznym jest schronem
Karmi swoim ciałem
Chciałam być jak powietrze
Lotna, bystra, górna
Tornadem zło niszcząca
Z dystansem odchmurnym
Lotem ptaka wolnego
W ekstazach płynąca
Natchniona oddechem
Duchowego Słońca
Dziś chcę być jak eter
Miękka, niewidoczna
W boskich, świętych ciszach
Wrażliwie brodząca
W alchemicznych tyglach
Stopioną materią
Złotem, które chłonie
Najświętsze Misterium
26.09.2016.
TEORIA EWOLUCJI ;-)
TEORIA EWOLUCJI ;-)
Ciała jak naleśniki
Gęste pszenicą i mlekiem
Wyzwól mnie Panie z ciał świata
Bym stać się mogła człowiekiem
08.2016
Westalką być!
Opiekunką Ognia
Najświętszego
Ognia, który
Z Domu pochodzi
Ognia, który
W Sercu płonie!
Drwa pożądań palić
Świętym Oddechem
Wzniecać
Aby nigdy
Przenigdy
Nie wygasł
Najukochańszy Płomień
Aby Uczcić
Najdroższych Braci
Ofiary
Aby godną stać się
Powierzonego
Cenniejszego
Niż wszystko
Daru
2015
2015
08.2016
Westalką być!
Opiekunką Ognia
Najświętszego
Ognia, który
Z Domu pochodzi
Ognia, który
W Sercu płonie!
Drwa pożądań palić
Świętym Oddechem
Wzniecać
Aby nigdy
Przenigdy
Nie wygasł
Najukochańszy Płomień
Aby Uczcić
Najdroższych Braci
Ofiary
Aby godną stać się
Powierzonego
Cenniejszego
Niż wszystko
Daru
2015
Tomusiowi
Wnikam głębiej pod warstwę
oblepiających mnie myśli
i znajduję tę świętą ciszę
która pulsuje wraz sercem
i jest przestrzenią nieobjętą
wolną bo nienazwaną
ta świętość łącząca
intymnie ciebie i mnie
stapiająca w jedno
z wszystkim
ta cisza tak pełna życia
tak pełna siebie
że aż zadziwia iż
na jej powierzchni taki bałagan
taki chaos i takie mnóstwo
bezsensownych zajęć
dążeń, zmagań i napięcia
Gdy Tobą nasycę ciszę
otula mnie ona czule, ciepło
i miękko
tak wrażliwie
przestrzeń między nami
taka błoga i święta
płodna, dająca początek
wszystkiemu w naszym świecie
uwielbiam wsłuchiwać się w Twoją
delikatność
gdy razem po prostu jesteśmy
tak stopieni z całością
a zarazem wyodrębnieni dla siebie
tylko
jesteś moją pasją
pomiędzy nami bez początku bez
końca
źródło życia
świętość
błogość
tajemnica
2015
Z Energii
utkana, Duchem przewiana
We włosach
wiatr hula nieboski
I dłonie,
te dłonie których kształt
Świętych Duszy Pentagramów noszą wpisy
One Złota
swego nieświadome
Cyrografy
podpisują wciąż bezwiednie
każdym
gestem upadku swego czyniąc zapisy
Tyś z prochu
nie powstała, w proch wtłoczona sprytem
Ignorancją
swą wciąż karmisz tych, którzy dotknięci
wiecznym
niedosytem.
Dłonie
Twoje znużone ryją niczym robak w prochu
Macierzy
wydzierając z gardła wszystko, co się da, po trochu
Rwiesz na
strzępy życie, walczysz o byt niczym zwierzę
Nie jesteś
tu po to, by Mieć, lecz by Sercem Wolność zapisać w Eterze
Ludzka Istoto,
Drobinko, Potęgi Matrioszko
Otwórz dłonie
, nie czepiaj się jak kleszcz ciała nie
swojego
Inne
Ciało, Inne Przeznaczenie dla bytu
twojego
Niechaj
gwiezdne przewieją Cię wiatry
Niechaj
boskie latarnie zapłoną
Pozwól
okrętom o żaglach fałszywych zatonąć
A Ty
żegluj pod Gwiezdną Banderą i zapisuj Ciszę w Eterach
19.09.2016
Wplotłeś swe ciało
Spragniony wrażeń
Pomiędzy kotary snu
Boso biegałeś
Rosę z gwiazd spijałeś
Poduszkami stóp
Spragniony wrażeń
Pomiędzy kotary snu
Boso biegałeś
Rosę z gwiazd spijałeś
Poduszkami stóp
Wniknąłeś w soczyste
Grona nocy
Z łuku księżyca
Strzelałeś jak z procy
Chmurę przeszyłeś
Posypał się puch
Grona nocy
Z łuku księżyca
Strzelałeś jak z procy
Chmurę przeszyłeś
Posypał się puch
Do księżyca wyłeś
Wilkiem popatrzyłeś
Zębami dzwoniłeś
Chłodny lodem
Który kryształami
Rzeźbił nocy duch
Wilkiem popatrzyłeś
Zębami dzwoniłeś
Chłodny lodem
Który kryształami
Rzeźbił nocy duch
Palcami bębniłeś
O dachy pochyłe
Kota pogoniłeś
Przyjaźni zażyłeś
Nie zauważyłeś
Czarnego roju much
O dachy pochyłe
Kota pogoniłeś
Przyjaźni zażyłeś
Nie zauważyłeś
Czarnego roju much
Wszystko już widziałeś
Nawet usłyszałeś
Anielski chór
Ikarem poleciałeś
I żaru zaznałeś
Stopienia twych piór
Nawet usłyszałeś
Anielski chór
Ikarem poleciałeś
I żaru zaznałeś
Stopienia twych piór
Strącony z piedestału
Nieciekaw już annałów
W których zapisana
Cudów świata moc
Cofasz się rakiem
Księżycowym znakiem
Nieciekaw już annałów
W których zapisana
Cudów świata moc
Cofasz się rakiem
Księżycowym znakiem
Tam gdzie Dom Jest Twój
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz