Bajeczka nie tylko dla dzieci o pewnym magicznym
smoku
Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami było sobie
pewne normalne przeciętne Królestwo, jakich wiele na tym
świecie. Mieszkali w nim: niezbyt mądry i całkiem
niedobry król oraz przeciętni, zwykli mieszkańcy- trochę
dobrzy, trochę źli, trochę kłótliwi, trochę zgodni, czasami
radośni a czasami smutni. Pewnego dnia do tego zwykłego,
najzwyklejszego pod Słońcem Królestwa zawitał zupełnie
niezwykły gość. Był nim...no, może domyślacie się kto? Tak,
jak niektórzy z Was zgadli-tym gościem był smok.
Przybył on z niezwykłej Krainy, w której wszyscy są
szczęśliwi, czują się zawsze pięknie i wspaniale Z Krainy w
której nikt nikogo nie krzywdzi, nikt nikogo nie zjada,
wszyscy żyją w zgodzie, bo słyszą nawzajem bicie swoich
serc, które są połączone ze sobą piękną, różową nicią. Gdy
tylko jedna osoba się poruszy, druga zaraz czuje takie
łaskoczące wibracje w swoim serduszku i słyszy rytmiczny
dźwięk dzwoneczka. Dlatego też wszyscy mieszkańcy tej
Krainy ciągle się śmieją i chichoczą, bo ciągle czują delikatne
łaskotanie, które wprawia ich w dobry nastrój.
Smok, który był takim ciekawskim wiercipięta, uwielbiającym
przygody, wyruszył pewnego dnia w podróż. Chciał poznać
jak to jest znaleźć się w zupełnie nie swojej Krainie. No i
stało się coś dla niego strasznego, ponieważ podróżując,
zagubił drogę do domu.. Zapuszczając się coraz dalej i
dalej, zaaferowany nowością doświadczenia, nie poczuł, że
w miarę jak oddala się od domu, łaskotanie w jego sercu
staje się coraz słabsze i słabsze, aż w końcu całkowicie
ustało.
Wtedy smok wpadł w rozpacz. Poczuł coś, czego nigdy
wcześniej nie doświadczył. Zanikła gdzieś jego radość,
umilkł śpiew w sercu i smok poczuł się straszliwie samotny i
opuszczony. W takim stanie ducha dotarł do naszego
przeciętnego Królestwa. Ponieważ był już baaardzo
zmęczony wędrówką, postanowił znaleźć gdzieś miejsce do
spoczynku. Przypadkiem natrafił na opuszczoną jaskinię, w
której umościł sobie wygodne posłanie i zapadł w drzemkę.
Co mu się śniło, nie wiem, ale chyba nie były to przyjemne
sny, bo gdy się obudził, i jeszcze nawet nie otworzył oczu-
już miał bardzo poirytowaną minę. Gdy w końcu rozwarł
swoje ślepka, poraziło go mocne słoneczne światło, które
przenikało przez ścianę jaskini.
„Nie cierpię tego Światła!”-
warknął pod swoim wielkim smoczym, zielonym nosem.
Wylazł jednak z jaskini i rozpoczął wędrówkę po Królestwie,
w którym się znalazł. W Królestwie tym nic mu się nie
podobało, bo wszystko znacznie różniło się od Krainy, którą
znał.
Po pierwsze Królestwo to nie miało różowego łańcuszka
serc. Tu każdy sobie rzepkę skrobał, ludzie byli raczej
zamknięci w sobie, a od czasu do czasu kłócili się, walczyli
ze sobą, a nawet wystawiali do siebie nawzajem języki.
Smok obserwował wszystko i co chwilę ze smoczej paszczy
wyskakiwały, jak na sprężynie słowa: „nie cierrrpię”. „Nie
cierrrpię tych istot”, „nie cierrpię ich języków”, „nie cierrpię
ich kłótni”, „nie cierrpię ich zmęczenia”, „nie cierrrpie ich
oddzielenia”, itd., itd.
Cokolwiek smok widział, mówił: „nie
cierrpię!”. Wszystkiego namiętnie nie cierrpiał i dlatego
mieszkańcy nazwali go „Niecierrpek”. Niecierrpek zwiedzał
królestwo, obserwował zwyczaje mieszkańców i zwyczajem
sobie właściwym rzucał na wszystko, co widział swoją
klątwę: „nie cierrpię”. W miarę jak tak chodził i nie cierpiał
atmosfera wokół niego stawała się coraz bardziej gęsta, tak
gęsta, że ledwie mógł poruszać nogami. Czuł, jakby się
znalazł w jakiejś ciężkiej, lepkiej smole.
Natomiast tam, gdzie się pojawiał ze swoim: „nie cierrpię”,
tam wszystko stawało się szare, traciło kolory, stawało się
smutne lub pogniewane, poirytowane lub zrozpaczone, w
zależności od nastroju, z jakim smok wypowiadał swoje
ulubione zdanie. Coś dziwnego działo się również z ludźmi, z
którymi wchodził w kontakt. Otóż ze zwykłych, przeciętnych
obywateli zmieniali się w kłótliwe monstra.
W końcu Królestwo stało się miejscem strasznym, w którym
niemal nie można było oddychać. Wszystko pokryte było
gęstą, lepką szarością- wyglądało tak, jak by było zasnute
grubą warstwą ciężkiego kurzu. Król na początku cieszył się,
że tak źle zaczęło się wieść mieszkańcom Królestwa. W
momencie jednak, gdy sam nie mógł oddychać, postanowił
coś na to zaradzić i wyznaczył nagrodę dla tego, kto
uzdrowi Królestwo i doprowadzi je do poprzedniego stanu.
-”Nie cierrpię głupich nagród”- powiedział smok na wieść o
nagrodzie. Gdy tylko wyrzekł te słowa, przestrzeń wokół
jego nóg stała się jeszcze bardziej gęsta- do tego stopnia,
że omal się nie przewrócił. To go zastanowiło. Postanowił
zrobić eksperyment: „nie cierrpię nie cierrpieć”- rzekł i
obserwował co się stanie.
I stało się! Zrobiło się tak gęsto,
że biedak nie mógł ruszyć nogi z miejsca. -Hmmm! - Smok
poskrobał się w głowę. Nie mogę ruszyć się z miejsca. Nie
cierrpię tego!” Na te słowa jego nogi wryły się w ziemię jak
zaklęte. - Laboga! Rety! Co tu robić?! Co tu robić?! Myślał
Niecierrpek w panice. „Co tu robić?!”- zaczął wrzeszczeć
wniebogłosy. Jeśli mnie słyszycie, wy tam, z mojej
ukochanej Krainy – pomóżcie!”. Gdy tylko wypowiedział
słowo „ukochanej”, poczuł znajome słabiutkie wprawdzie,
ale zawsze- łaskotanie w sercu.
I wtedy go olśniło!-” A gdyby tak...gdyby tak zacząć lubić to
miejsce? Hmmm! Spróbujmy. „Lubię tak tkwić w miejscu,
nie mogąc się ruszyć”- powiedział smok na próbę. Powietrze
wokół jego nóg stało się jakby rzadsze, minimalnie bardziej
przejrzyste.
„Lubię nagrody”- zakrzyknął więc dalej- i znowu, jak
poprzednim razem wokół jego nóg zrobiło się jakoś tak
jaśniej i bardziej komfortowo.
-Lubię to głupie Słońce, które razi mnie w oczy”- gdy to
powiedział,zadowolony z siebie oczekując
na rezultat, nie stało się nic. „Hmmn! No, dobra, spróbujmy
tak: lubię to Słońce, które tak mocno świeci!” i znowu
powietrze wokół niego przerzedziło się-do tego stopnia, że
udało mu się wykonać krok naprzód. I w ten właśnie
sposób smok zaczął zdejmować klątwę, którą rzucił na
królestwo. Wpadł w taką euforię, że krzyczał w zachwycie: „
kocham to miejsce”, „kocham tutejszych mieszkańców”, „
kocham Słońce”, „kocham nagrody”, „kocham króla ”!.
Pod wpływem jego słów, jak za dotknięciem magicznej
różdżki wszystko zaczynało się zmieniać. I co najdziwniejsze-
w jego sercu pojawiło się znowu znajome łaskotanie.
Najpierw poczuł delikatne wibracje, potem usłyszał dźwięk
dzwoneczka a na końcu w jego serduszku pojawiła się
cieniutka, różowa niteczka.
Zaczął się jej przypatrywać i wsłuchiwać w rytm swojego
serca. Przypomniał sobie swoją ukochaną Krainę,
Przypomniał sobie uczucie jedności i wszechogarniającej
miłości, które tam panowało. W jego sercu wezbrała fala
czułości. Postanowił podzielić się nią z mieszkańcami
Królestwa.
Skoncentrował swoją uwagę na nitce, siłą woli
wydłużył ją i dotknął nią serca pierwszego napotkanego
człowieka. Ten, odczuł ujmujące łaskotanie w sercu i co
dziwne- na jego głowie pojawiła się korona, jak u króla.
Królowi na początku to się trochę nie podobało, ale gdy
tylko różowa nić miłości dotknęła jego serca, stał się
błogością.
Zaczął tak, jak smok, śpiewać w zachwycie pieśń miłości.
Pieśń ta stała się zaraźliwa, tak jak zaraźliwy bywa śmiech.
Ktokolwiek ją usłyszał, zaczynał ją nucić. Ktokolwiek zaczął
ją nucić, na jego głowie pojawiała się korona a w sercu
piękna różowa niteczka, łącząca go z pozostałymi
mieszkańcami. Mieszkańcy zaczęli śpiewać smokowi: „
Dziękujemy, smoku Ci, że odczarowałeś nasze sny!” Gdy
tak śpiewali, łańcuch i serc powiększał się, stając się coraz
większy i mocniejszy. Zaczął wykraczać poza ich serca,
łącząc się ze zwierzętami i z roślinami.
”Odnalazłem drogę do domu. Odnalazłem drogę do domu”
śpiewał radośnie smok!
Wracam! Hurra! Wracam! Łańcuch serc powiększył się na te
słowa i połączył mieszkańców Królestwa z istotami, które
zamieszkiwały Krainę, z której smok pochodził. Zapanowała
jedność. Zapanowała wolność. Zapanowało czucie. Nastała
radość i magia. I wszyscy żyli wiecznie i szczęśliwie.
Koniec
Wsłuchać się w rytm swego serca to jest to...
OdpowiedzUsuń